Nie będzie zaskoczeniem, że w tym celu potrzebny będzie nam oczyszczacz powietrza. Rynek oczyszczaczy jest bardzo szeroki pod każdym względem. Są modele za 200 zł, jak i za kilka tysięcy. Oferują różną wydajność, różne funkcje, no i różną jakość. Zawsze podkreślam, że najważniejsze jest znalezienie tego złotego środka – czyli wybieram sprzęt nie najtańszy, nie najdroższy i taki, który będzie miał interesujące nas parametry czy funkcje.
Gdy przytrafiła mi się możliwość przetestowania modelu, który według mnie na papierze wygląda ciekawie i w teorii spełnia moje wymagania, to bez wahania powiedziałem „sprawdzam”. Nie będzie to reklamowy tekst, nie bójcie się o to 😉
O firmie Blueair
Zacznijmy od początku. Blueair. Sama nazwa podpowiada i sugeruje, że jest to firma, która ma coś wspólnego z powietrzem. Firma, ze Szwedzkim rodowodem i ponad 20 letnim doświadczeniem w produkcji oczyszczaczy. Dobrze wiemy, że Szwedzi przywiązują dużą uwagę do natury i dbania o nią. Blueair wpisuje się w tą narrację i jak zapewnia producent – „Oczyszczacze powietrza i filtry Blueair powstały z przyjaznych dla środowiska, biodegradowalnych materiałów (tj. ze stali ocynkowanej i polipropylenu z recyklingu). Podlegają naturalnemu rozkładowi, zmieniając się w dwutlenek węgla i wodę.” Brzmi obiecująco. Przejdźmy zatem do tego co oferuje nam model Blueair Classic 280i.
Główne parametry Blueair Classic 280i
Pierwsze wrażenia, opis funkcji
Sprzęt służył mi w mieszkaniu o powierzchni 56m2 – czyli metraż większy niż maksymalna wydajność sprzętu. Dlatego postawiłem go w pokoju dziennym, który ma zbieżną powierzchnię z wydajnością oczyszczacza i w którym to przebywam najwięcej czasu w ciągu dnia.
Testowany model nie jest może jakiś ogromny, ale wiecie jak to jest, mieszkanie nie za duże, każdy metr się liczy 😉 Na szczęście oczyszczacz jest dosyć smukły (niecałe 21 cm głębokości), więc udało mi się go „upchać” – oczywiście z zachowaniem zalecanych przez producenta odstępach, aby powietrze mogło sobie spokojnie krążyć.
Przyszedł czas na dokładniejsze przyjrzenie się sprzętowi. Ogólnie jestem fanem minimalizmu, świecidełka, kolorowe wyświetlacze etc. nie zawsze do mnie przemawiają. Dlatego też oczyszczacz od razu przypadł mi do gustu. Jest minimalistyczny do bólu – w końcu zaprojektowany przez Szwedów 🙂 Front oczyszczacza wykończony jest cały w bieli, jedyne co „zakłóca” ten designerski spokój to delikatne przetłoczenie i logo producenta. Patrząc od przodu możemy nawet się nie domyślić, że jest to sprzęt do oczyszczania powietrza 😉
Tył oczyszcza wykonany jest ze stali, tam znajduje się całe serce sprzętu – czyli filtr i wentylator. Pierwsza myśl? A po co zrobili to ze stali, przecież tylko zwiększa ciężar urządzenia. Jakże błędne było to myślenie. Po pierwsze, stal jest wytrzymała, po drugie podlega 100% recyklingowi – jest to bardzo ważny aspekt. No i po trzecie – waga urządzenia (11kg) sprawia, że mały ciekawski człowiek nie dał rady przestawić oczyszczacza w inne miejsce, choć bardzo się starał. Więc po chwili już nie zwracał uwagi na nowy element w pokoju 🙂
Testowany model otrzymałem z filtrem SmokeStop. Jak wiadomo filtr to całe serce oczyszczacza i od jego skuteczności zależy efekt końcowy – czyli czyste powietrze. Wersja SmokeStop usuwa 99,97% cząstek o wielkości nawet 0,1 mikrona i spokojnie radzi sobie z takimi czynnikami:
Po więcej info o filtrach HepaSilent zapraszam tutaj.
Przechodzimy do testowania
Oczyszczacz podłączony do prądu, zaczynam testowanie. Obsługa nie jest skomplikowana, ba jest wręcz dziecinnie prosta. Otwierając klapkę panelu sterowania musimy jedynie wybrać tryb pracy. Może to być tryb auto, albo możemy ustawić jedną z trzech prędkości wentylatora manualnie. Reszta „robi” się sama 😉
Tryb pracy i głośność
Na początek wybrałem tryb manualny, żeby sprawdzić jak działa oczyszczacz na każdej z prędkości. Pierwsza prędkość to w zasadzie opcja tryb nocny, pracuje bardzo cicho, w ciągu dnia niesłyszalnie, ale wiadomo – spada wtedy też wydajność. Tej prędkości używałem tylko późnym wieczorem oraz właśnie na noc. Prędkość druga – wentylator działa już słyszalnej, ale nie na tyle, żeby zakłócić nasz spokój 🙂 Wzrasta też wydajność – tej prędkości używałem głównie w ciągu dnia. Nie męczy ona ucha, a jakość filtracji pozostaje bardzo dobra. Trzecia prędkość to największa moc, jej używałem tylko w momencie, gdy wzrastał poziom PM2.5 czy VOC i trzeba było szybko przefiltrować powietrze w pomieszczeniu. Szum w tym trybie jest mocniejszy, ale przekłada się to na największą wydajność.
Gdy już poznałem jak pracuje oczyszczacz na każdej z prędkości stwierdziłem, że niech teraz oczyszczacz sam decyduje na jakiej wydajności chce pracować i ustawiłem tryb Auto. Dla mnie była to najwygodniejsza opcja, nie musiałem ciągle monitorować zanieczyszczenia, a oczyszczacz sam dobierał prędkość filtracji. Przez większość dnia pracował na 2 prędkości, czasami schodził na najniższy bieg, na trójkę wchodził w dwóch przypadkach – po wietrzeniu mieszkania oraz w czasie gotowania.
Oczyszczacz vs kuchenne zapachy
Muszę przyznać, że gotować lubię i robię to bardzo często, a wiemy jak to jest w mieszkaniu, gdzie zapachy z kuchni potrafią unosić się przez dłuższy czas. Stwierdziłem – sprawdzę jak oczyszczacz poradzi sobie z mocny zapachami np. smażoną cebulą czy rybą. Ustawiłem oczyszczacz tak, żeby wyłapywał powietrze z kuchni, a przefiltrowane pchał do dużego pokoju. Efekt? Początkowo docierały do mnie jeszcze lekkie zapachy z kuchni, ale mniej więcej po 5 minutach zapachów już nie było żadnych. Powietrze było porządnie przefiltrowane, filtr SmokeStop spełnił swoje zadanie ?.
Sterowanie smartfonem
Oczyszczacz możemy sparować też z telefonem przy pomocy dedykowanej aplikacji Blueair Friend. Model Classic 280i nie ma wbudowanego żadnego wyświetlacza i do końca nie wiemy, na jakim poziomie znajduje się zanieczyszczenie PM2.5, VOC czy wilgotność powietrza. Dzięki apce możemy na bieżąco monitorować wszystkie parametry powietrza w miejscu, gdzie znajduje się oczyszczacz. Także zdalnie np. z pracy. Dla mnie to była fajna opcja, bo na bieżąco mogłem sprawdzać jak z jakością powietrza w pokoju/mieszkaniu.
Miernik wilgotności powietrza
Wspomniałem, że oczyszczacz ma też funkcję mierzenia wilgotności powietrza. Gdy sprawdziłem, że w pewnym momencie powietrze ma zaledwie 30% wilgotności od razu podłączyłem mój nawilżacz. Po jakiś 2-3 minutach oczyszczacz przełączył się na tryb najmocniejszego biegu. Włączyłem aplikację, żeby sprawdzić o co chodzi i nie dowierzałem – poziom PM2.5 wzrósł do absurdalnych poziomów ponad 240 µg/m3! Sprawdzam jaka jest jakość powietrza na zewnątrz i była dobra, mieściła się w normach. Stwierdziłem, że wyłączę nawilżacz. Momentalnie ilość PM2.5 zaczęła spadać i po kilku minutach miałem znowu dobre powietrze. Nie wiem czy to była reakcja na mikroskopijną mgiełkę czy faktycznie znajdowały się w niej szkodliwe związki. Kilka dni później korzystałem już z nawilżacza ewaporacyjnego, a czujnik PM2.5 nie reagował na jego pracę. Mogę wnioskować, że mój stary nawilżacz, którego regularnie czyściłem mógł wyrzucać w powietrze ogromnie ilości grzybów i innych drobnoustrojów, które później trafiały do płuc. Pozostaje mi tylko dziękować, że oczyszczacz trafił w moje ręce i pokazał, gdzie jest miejsce ultradźwiękowych nawilżaczy 🙂
Podsumowanie. Blueair Classic 280i – czy to dobra opcja?
Oczyszczacz miałem u siebie przez ponad dwa tygodnie. Był to odpowiedni czas, żeby dokładniej przyjrzeć się temu modelowi i sprawdzić go w różnych warunkach „powietrznych”. Test odbywał się w kwietniu, więc jakość powietrza za oknem nie była tak tragiczna jak w okresie zimowym, ale do najlepszych też nie należała. Średnia ilość pyłków PM2.5 w ciągu dnia za oknem wynosiła 35 uq/m3. Wieczorami czasami wzrastało do 50 uq/m3. W tym czasie w moim mieszkaniu oczyszczacz utrzymywał średni poziom pyłków PM2.5 15-18 uq/m3.
Czy odczuwałem wielką różnicę w jakości powietrza? Na szczęście nie jestem astmatykiem i nie mam problemów z drogami oddechowymi, ale mimo wszystko odniosłem wrażenie, że jest lepiej. Gdy okna były za długo zamknięte nie tworzył się już zaduch. W pokoju pojawiało się zdecydowanie mniej kurzu niż w okresie, gdy nie miałem oczyszczacza. Często rano po przebudzeniu miałem lekki katar i chrypkę, być może jest to wina słabej wentylacji, ale w czasie testowania oczyszczacza ten problem zniknął. I chyba tutaj odczułam największą różnicę. Oczyszczacz bardzo dobrze radził sobie również z filtracją różnych zapachów m.in. z kuchni.
Blueair Classic 280i wykonany jest z solidnych i bardzo dobrych jakościowo elementów. Gwarantuje to dużą żywotność sprzętu i małe ryzyko uszkodzenia. Warto wspomnieć, że całe urządzenie i filtr są w 100% biodegradowalne i podlegają naturalnemu rozkładowi oraz można je w pełni recyklingować. Dla mnie to bardzo ważny aspekt. Design jest minimalistyczny, ale jest to zaletą, bo spokojnie wkomponuję się do praktycznie każdego wnętrza.
Przydatną opcją jest możliwość sterowania oczyszczaczem przy pomocy smartfona i dedykowanej aplikacji Blueair Friend. Choć nie jest ona jakoś mocno rozbudowana to daje nam możliwość bieżącego kontrolowania jakości powietrza czy zmienianie trybu pracy.
Wybierając ten model należy pamiętać o tym, że zasysa on powietrze tyłem, a nie bokiem jak w innych modelach i trzeba zachować odległość od ściany około 15 centymetrów.
Oczyszczacz spełnił moje oczekiwania, wykonywał swoją pracę wzorowo, jest bardzo prosty w obsłudze, a w trybie auto jest praktycznie bezobsługowy, moja opinia jest pozytywna i śmiało mogę polecić ten model 🙂
Jeśli masz pytania o oczyszczacz Blueair Classic 280i, to zapraszam do komentowania.